Po tak długiej przerwie w pisaniu bloga (o kurcze, Word nie zna słowa „blog”!!! – i to jest dopiero temat … na bloga – rozwój internetu zjada swój własny ogon – nie nadąża sam za sobą!) …. przeczytałam – z pewnym nawet zainteresowaniem, bo skleroza nie boli ale trzeba się nabiegać po …. necie!! – swoje wcześniejsze wpisy. Stwierdziłam, że mimo iż wybitnym teoretykiem w zakresie ekonomii nie jestem, to instynkt, poparty podstawową wiedzą ekonomiczną mam prawidłowo rozwinięty i wnioski wyciągam też nie najgorsze.
Kryzys finansowy
Opcje przy Świątecznym Stole
Dziś rano słuchałam sobie radia krojąc składniki do świątecznej sałatki (taka typowa polska sałatka – gotowane warzywa, ogóreczki, jabłka, jajka, majonez wymieszany z musztardą i śmietanką – moja sałatka jest okrzyknięta jako najlepsza w rodzinie więc mam z głowy przygotowanie innych potrawy – muszę tylko przynieść sałatkę w dużych ilościach!). Ale wracając do tematu – słuchałam sobie tego radia i życzeń jakie radiosłuchacze składali za jego pośrednictwem bliższej i dalszej rodzince. No i tak się zastanawiałam – jak wygląda wesołe jajko? Bo wszyscy sobie życzą….. Te jaja co je do sałatki i do chrzanu kroiłam (aaa!! bo zapomniałam, że jeszcze chrzan robię na świąteczny stół – trzeba kupić starty ale taki „bazarowy” bez dodatków dziwnych i konserwantów, ostry i aromatyczny, dodać trochę śmietany – tak 1:4 z chrzanem i posiekane drobniutko jajko – pycha!!!), a wiec te jajka to nie wyglądały szczególnie wesoło – mimo, że tzw. „2″ – z chowu ściółkowego, więc kury jakby trochę szczęśliwsze ponoć. Potem sobie pomyślałam, że wielu naszych rodzimych, mniejszych i większych przedsiębiorców też nie będzie miało przy świątecznym stole zbyt tęgich min, bo zamiast dyskusji o wyższości Świąt Wielkiej Nocy nad Świętami Bożego Narodzenia będą się zastanawiali – dlaczego do jasnej anielki daliśmy się wpuścić w te opcje!!!? I czy nasza firma dotrwa do następnych świąt?
Kryzys, opcje, dziennikarze i Pozew Zbiorowy
Rozmawiałam dziś z dyrektorem finansowym pewnej dość dużej firmy z branży spożywczej i doszliśmy do wspólnego wniosku, że kryzys – owszem jest – ale jego rzeczywista skala i „dolegliwości” były by dużo mniejsze gdyby nie media. Okazało się, że nie tylko ja mam uczycie, iż za komentowanie zdarzeń biorą się ludzie nie zawsze do tego przygotowani.