Media podały informację, że uczniowie XXIII LO im. ks. Józefa Tischnera w Łodzi będą pierwszymi w kraju, którzy oprócz tradycyjnego kompletu podręczników zostaną wyposażeni w specjalne karty Visa .
Na początek dwie uwagi – po pierwsze licealiści mogą się obrazić (słusznie !!!) za te „dzieci” – powiedzmy raczej, że powinno się ich nazywać młodzieżą. Po drugie – z opisu wynika, że karta nie ma nic wspólnego z kartą kredytową – to raczej karta płatnicza z dodatkowymi funkcjami dostępu. Trochę dziwne, że dziennikarze biznesowego działu Onetu bezmyślnie powtarzają to, co napisali równie bezmyślnie dziennikarze Gazety Prawnej, nie wiedzący jaka jest różnica między kartą kredytowa, a płatniczą.
Sam pomysł wyposażenia młodzieży w karty jest zły. Będę się trochę powtarzać bo już pisałam o tym, że moja córka dostała na 13-ste urodziny (jest to graniczny wiek umożliwiający posiadanie rachunku bankowego wraz kartą, rachunek jest zwykle powiązany z kontem bankowym rodzica) kartę płatniczą, na którą co miesiąc wpływała pewna, ustalona kwota pieniędzy. Z otrzymaniem karty wiązała się zasada, iż wszelkie swoje wydatki poza podstawowymi (tzn. jedzenie w domu, niezbędne ubrania i podręczniki) będzie pokrywać z własnych, wpłaconych na jej rachunek pieniędzy. Decyzja na co wyda pieniądze należała do niej – do niej. Mogła wydać je jednego dnia na – przepraszam – duperele i czekać cały miesiąc na kolejny dopływ gotówki albo zaplanować wydatki na cały miesiąc lub zbierać na jakiś bardziej sensowny większy wydatek. Dziś jest już studentką i wierzcie mi, że potrafi gospodarować swoimi pieniędzmi nie gorzej od wielu znanych mi, dorosłych całkiem osób, posługuje się wszelkimi instrumentami finansowymi dostępnymi w banku internetowym, gdzie ma nowe, już samodzielne konto. Dlatego myślę, że sam pomysł jest bardzo dobry, wręcz wskazany i powinien być nawet realizowany dużo wcześniej, już w gimnazjach.
Taka karta mogłaby spełniać również funkcje legitymacji szkolnej i biletu miesięcznego – na wzór legitymacji studenckich, które mają właśnie formę karty elektronicznej (ale bez funkcji płatniczej). Natomiast nie bardzo przekonuje mnie funkcja dostępu do szkoły za pomocą karty – już to widzę – ciekawe jak długa będzie kolejka do bramki tych co zapomnieli karty!!! Z tym wiąże się też 'przymus” posiadania karty, co również nie jest moim zdaniem do zaakceptowania. To, że ja sama dałam mojemu dziecku taką kartę wynikało zarówno z mojego doświadczenia w finansach, możliwości finansowych ale również dojrzałości dziecka. Wiedziałam, że mogę liczyć na jej rozsądek w wydawaniu pieniędzy, wiedziałam też, że sama potrafię być konsekwentna i nie dawać jej więcej pieniędzy ponad ustaloną kwotę, nie reagować na „kup mi mamo”. Te dwie rzeczy są bowiem podstawowymi warunkami tego, aby karta płatnicza wręczona dziecku spełniła swoją funkcję edukacyjną. Jednak nie twierdzę, że każdy rodzic powinien iść moim śladem – wiele zależy bowiem od dojrzałości i odpowiedzialności dzieciaka, możliwości finansowych rodziców itp. Szkoła nie powinna wiec tworzyć takiego przymusu. Karty mogą się stać też źródłem podziałów na tych co mają i na tych co nie mają „osadu” na karcie. A to już fajne nie będzie.
Sam jako licealista korzystałem już aktywnie z karty płatniczej. Bank zaproponował mi nawet kartę kredytową. Czym wcześniej się zaczyna tym lepiej i łatwiej potem uważać na sztuczki banków 😉
Gratuluję świetnego artykułu
W sumie to dobry pomysł. Ja jestem za tym, żeby od najmłodszych lat uczyć dzieci mądrego wydawania pieniędzy, licealistów też, bo w śród nich zdarzają się naprawdę ciekawe okazy „inteligencji finansowej”.
Podzielam opinie przedmowcy. Dzieci powinny juz od najmlodszych lat wiedziec jak dysponowac swoimi pieniedzmi. Dziwie sie tylko ze w szkolach prawie wcale albo wcale tego nie ucza…
Ale to chyba zależy od człowieka, czy będzie dobrze gospodarował finansami czy nie. Jeden nauczy się planować, oszczędzać i rozsądnie wydawać a inny wyda wszystko od razu, a w przypadku KK narobi jeszcze długów … Ja chyba też jest przeciw, zbyt wczesny dostęp do KK może przynieść więcej złego niż dobrego.
Podzielam opinię iż brakuje w szkołach choćby przekazania choćby podstawowej wiedzy o zasadach gospodarowania kapitałem. Brak ogólnej świadomości w pewnych kwestiach powoduje, że np. w Polsce większość jest oburzona, że rząd nie wypłaca odpowiednio wysokich emerytur.. Sami powinniśmy dbać o siebie, od jak najmłodszych lat.
Osobiście ten pomysł mi średnio podoba, ponieważ w pewnym stopniu, ma za zadanie stworzyć nowych, młodych kredytobiorców. Osobiście działam w branży bankowej (kredytowej) i widzę, jak niską świadomość finansową posiada nasze społeczeństwo. Moim zdaniem lepszym rozwiązaniem jest edukacja ekonomiczna od najmłodszych lat. W szkołach powinna być chociażby jedna godzina tygodniowo poświęcona ekonimii, tak aby dzieciaki, od najmłodszych lat uczyć jak gospodarowac pieniędzmi i umożliwić poznanie podstawowych praw ekonomii. Pozwoli im to w lepszym stopniu zrozumieć finansowy świat, w który wkroczą lepiej przygotowani, a który (zwłaszcza w ostanich dziesięcioleciach) rozwija się bardzo dynamicznie. PZdr!
Przyłączam się do głosów przeciw. Moim zdaniem niedopuszczalne jest uczenie dzieci zaciągania kredytów w jakikolwiek sposób, a karta kredytowa jest w tym przypadku najgorszym w moim mniemaniu narzędziem wprost doprowadzającym do tragedii finansowej. Większość młodzieży nie potrafi opanować się przed nieprzemyślanymi wydatkami /nie mówiąc już o dzieciach/, a karta kredytowa daje złudne wrażenie posiadania pieniędzy, a nie kredytu który trzeba spłacić w ciągu max 60 dni. Co gorsza rodzice bezmyślnie zasilając takie karty – wychowują dzieciaki kompletnie bez świadomości finansowej.
Młodzież i dzieci trzeba uczyć oszczędności, odkładania i bezpiecznego inwestowania pieniędzy. Kredyt zawsze będzie powiększającym się kosztem /chyba że zakupisz nieruchomości o dużym zwrocie przekraczającym koszty długu/ i nie trudno dzisiaj wpaść w spiralę niekończących się kredytów.
Dajmy wszystkim dzieciakom karty kredytowe i na bank za 10-20 lat mamy u nas drugą Grecję, a nie daj Boże Argentynę.
pozdr Lukasz
Jeśli chodzi o opinie moją i moich współpracowników to pomysł kart płatniczych dla osób niepełnoletni jest dość nierozważny. Z punktu widzenia rodzica – rozsądnego rodzica, z całą pewnością taka oferta wymagałaby ubezpieczenia. Przecież dziecko zgubi kartę tak jak zgubi telefon czy kredki z piórnika… Cała ta machina rozkręci ogromny mechanizm ubezpieczeń (to moja skromna opinia). Pozdrawiam
Uważam, że dzieci można uczyć rozsądnego wydawania pieniędzy w inny sposób. Nie sądzę, żeby karty były do tego potrzebne.