Z uśmiechem przeczytałam artykuł na temat konieczności oszczędzania na emeryturę. Młoda widać autorka, życie zna głównie z książek, a i couching przełożonych robi swoje. Rozumiem, że Pani Agnieszka – jako przedstawicielka funduszu inwestycyjnego – reklamuje też pośrednio „swoją działkę” i generalnie udziela rady słusznej i chwalebnej. Ja sama inwestuję niewielkie wprawdzie, ale jednak, pieniądze w III filar. Nie wiem do końca jaka będzie z tej inwestycji emerytura jednak tak mi podpowiadał głos rozsądku. Tyle, że to kosztowny rozsądek. Wcale się nie dziwę, że tak mało osób w Polsce decyduje się na odkładanie funduszy na podwyższenie tej państwowej, zusowskiej i II- filarowej emerytury. Bo większość ludzi ma dylemat podobny do mojego – żyć lepiej teraz czy na emeryturze?
Mnie do tego upragnionego momentu zostało niewiele (albo wiele – w zależności od tego jak zostanie ostatecznie określony wiek emerytalny dla kobiet) ponad 10 lat. Przez pierwszą połowę swojego żywota, żyłam w komunie – nawet gdybym mogłam dostać paszport, nie stać mnie było na zagraniczne wakacje, mieszkanie owszem miałam – ale stare, bez wygód, po przodkach – chociaż w tamtejszej perspektywie byłam i tak w sytuacji lepszej od wielu rówieśników, gnieżdżących się z 2 pokojach z rodzicami. Itd., itp. A potem przyszedł początek lat 90- tych i nagle wszystko można było mieć – pod warunkiem, że się na to tak czy inaczej zarobiło.
Porównuję się ze swoją córką, urodzoną w okresie tego przełomu. Miała 1-2 latka, gdy nagle w sklepach pojawiły się banany w nieograniczonej ilości – ona je traktowała jak normalny, dostępny w każdej chwili owoc, ja – wytęskniona bananowej słodyczy – objadłam się przez klika miesięcy tak, że potem przez lata nie mogłam na nie patrzeć. Ona pierwszy raz wyjechała za granice kiedy nie miała jeszcze 10 lat. Dla mnie to również był pierwszy zagraniczny wyjazd – byłam sporo po trzydziestce. Itd., itp. Od niedawna mogę mieszkać w mieszkaniu, które spełnia moje potrzeby. Pokochałam podróże i staram się wykorzystać każdy dzień urlopu na zwiedzanie różnych zakątków świata … albo foczenie na plaży nad ciepłym morzem.
I w tym świecie szczęśliwości pada pytanie – a co na emeryturze? Już wiem, że nie będę niemieckim emerytem, takim jak ten, z którym rozmawiałam w samolocie relacji Kair – Wiedeń. On zapłacił 3 tys. EURO za tygodniowy rejs po Nilu. Ja za 3 tys. PLN zwiedziłam prawie cały Egipt, chociaż pewnie w mniej komfortowych warunkach. Wiem, że na emeryturze nie będzie mnie stać na taką wyprawę. Ani za 3 tys. EURO, ani nawet za 3 tys. PLN. I teraz mam dylemat – odkładać na przyszłość, żeby kiedyś chociaż do Ciechocinka na turnusik raz w roku wyjechać czy korzystać z życia teraz póki jeszcze mogę, mam siłę i chęci? Bo, proszę Pani, nie mogę robić obu tych rzeczy na raz, nie stać mnie bowiem na to!!! Musze wybierać. Tak jak zapewne tych 50% Polaków, którzy nie oszczędzają w ogóle na przyszłość. Co Pani by wybrał na moim miejscu? Teraz odrabiam zaległości z pierwszej, nędznej dość połowy życia. Nie wiem, czy dożyję emerytury. Ale może dożyję – co wtedy? Dieta wodno – cebulowa? Przyglądanie się przez okno jak żyją inni? To może lepiej zrezygnować z kolejnych, kosztownych wakacji??? Wybór jest trudny. Zazdroszczę swojej córce – ona zapewne nie będzie już miała takich dylematów – i pożyje wygodnie i będzie miała „niemiecką” emeryturę. Tego jej życzę. Może zabierze kiedyś matkę – emerytkę na wypasione wakacje?
I – droga Pani Agnieszko – nie siedzę z założonymi rękami. Nerwowo nimi przebieram.
Nie 50% tylko 95% 🙂 Moja rada to uzywac zycia puki sie moze, potem nie dostaniesz takej szansy, co za radosc wyjechac na wakaje w wieku 65 lat gdzie cie chyta reumatyzm i migrena? Pozatym nie liczmy na ZUS czy przy obecnych zmianach na OFE, Rybinski – ” Maly kraj starych schorowanych ludzi”
Może się okazać że za 20-30 lat nie będzie taniej siły roboczej na świecie..A nawet jeśli jeszcze troch będzie to nie będzie harowa na nas emerytow a co najwyżej zajmie się sprawnym wydojeniem nas z emerytur bez sentymentow. Znacznie trudniejsze niż wpłacanie przez pracodawcę za plecami pracownika etatowego żeby nie był do końca świadomy kosztow co miesiąc niemal 50% tego co dostajemy na rachunekk do ZUSu OFE a jeszcze podatki są z nas zdzierane i składki na NFZ .
Też chcę by moje dzieciaki mogły żyć jak niemiecki a najlepiej amerykański emeryt, gdy już osiągną ten wiek. Ale z samego zusu nie ma szans – tylko tak jak mówisz dieta wodno cebulowa.
Dlatego mam dla nich plan / zresztą również dla siebie go realizuję /, który pozwoli im na godne życie, a jestem przekonany, że nawet stanowczo ponad średnią. Tak by mogli spełniać swoje pasje przy okazji zarabiając, ale bezpieczeństwo da im pasywny dochód który ja już zaczynam zabezpieczać i rozwijać. Niestety były na to potrzebne kredyty, jednak nie obciążą na pewno moich dzieci, a zapewnią im zarabiające aktywa.
Też mi się wydaję, że bez odkładania pieniędzy na IKE ciężko będzie o godziwą emeryturę. A o emeryturze takiej jak jest na zachodzie, gdzie emerytów po prostu z emerytury stać na wyjazdy zagraniczne, w Polsce możemy tylko pomarzyć. I niestety sytuacja wydaje się ciągle pogarszać… Ciekawe czy kiedyś przeciętnego Polaka na emeryturze będzie stać na takie luksusy…
Najlepszą opcją byłoby pogodzić jedno z drugim i znależć kompromis pomiędzy dogadzaniem sobie dziś a przyszłą emeryturą. Wiele młodych osób nie myśli w perspektywie 20-30 lat do przodu, a przecież jeśli zacznie się odpowiednio wcześnie odkładać pieniądze na emeryturę to nie muszą to być duże kwoty.
Jeśli np. 20 latek zacznie myśleć o swojej emeryturze i będzie odkładał niewielkie kwoty przez np. 30 lat, to może przejść na emeryturę w wieku 50 lat i żyć na przyzwoitym poziomie, a w wieku 50 lat można jeszcze używać życia:-)
„Zazdroszczę swojej córce – ona zapewne nie będzie już miała takich dylematów – i pożyje wygodnie i będzie miała „niemiecką” emeryturę.”
A skąd takie wnioski? Ja jestem zdania, że córka będzie miała jeszcze gorzej niż my. Generalnie każde kolejne pokolenie będzie w coraz mniejszym gronie utrzymać coraz większą grupę emerytów, bo niestety w Polsce mamy niż demograficzny. I kto niby nas emerytów będzie utrzymywał, a później dalsze pokolenia? Chyba, że córka wyemigruje do Niemieć to może wtedy faktycznie będzie miała „niemiecką” emeryturę. Oby takie czasy przyszły też do Polski, ale jestem jakoś sceptycznie do tego nastawiony… Pozdrawiam!