Przyzwyczailiśmy się już niemal do informacji, które od kilku miesięcy atakują nas ze wszystkich stron – o krachu na światowych giełdach, bankructwach banków, zwolnieniach pracowników w instytucjach finansowych i fabrykach samochodów…….
Drożeją waluty, rośnie oprocentowanie kredytów, a banki zaostrzają wymogi dla kredytobiorców, topnieją oszczędności zgromadzone w funduszach inwestycyjnych i na kontach emerytalnych. Jednym słowem kryzys pełną gębą!
W prasie, TV i internecie codziennie pojawiają się komentarze, opinie i prognozy ekonomiczne – pisane przez specjalistów – lub wręcz przeciwnie – kompletnych laików – często sprzeczne (jak to jest z tym kryzysem – zaczyna się dopiero czy już kończy? gospodarka światowa osiągnęła dno czy stoi – niczym Małysz – na progu równi pochyłej? kto to wie!!!) albo niezrozumiałe dla tzw. zwykłego zjadacza chleba (ludzie!!! – ilu z Was rozumie wykresy giełdowe?).
Ja, zapewne podobnie jak większość z Was, zastanawiam się jaki to wszystko będzie miło wpływ na moje finanse domowe? Czy będzie trzeba zaciskać pasa? (i jak mocno?). Czy nie stracę pracy (sektor finansowy)? Jak bardzo wzrośnie rata kredytu zaciągniętego na zakup mieszkania (w CHF)? Czy uda się odrobić straty na giełdzie (oj zjadło, zjadło – i wcześniejsze zyski i kapitały)?
Do tej pory jakoś lepiej lub gorzej ale sobie radziłam – finanse to mój zawód. Ale czy dam radę w kryzysie?
Pomyślałam, że jak podzielę się z Wami swoimi doświadczeniami, przemyśleniami i pomysłami to będę mogła liczyć na rewanż – no i razem będzie łatwiej. Wiem, to trochę brzmi jak gierkowskie „POMOŻECIE?” Liczę jednak na to, że większość czytelników nie pamięta kim był ten pan i takich skojarzeń mieć nie będzie :).
Tak więc ja, która nigdy nawet blogów nie czytałam (tylko błagam – nie piszcie od razu, że to widać! dajcie człowiekowi szansę !) będę bloga pisać. Bloga o tym jak sobie radzić z domowymi finansami w czasach kryzysu.
To brzmi bardzo ciekawie i zdecydowanie czekam na iwęcej infomacji. Osobiście mieszkam od niedawna w Irlandii i wiedzę jak z dnia na dzień zmienia się sytuaca – tubylcy, którzy do niedawna zupełnie nie liczyli się z pieniędzmi, wydając astronomiczne kwoty na tzw. pierdoły i ogłoszenia o obcięciu godzin otwarcia największych domów handlowych. Do tego dziś kolejny znajomy stracił pracę, a na mieście mówi się o przeniesieniach kolejnych biznesów za granicę.
Dlatego też komentarze, a szczególnie wskazówki dotyczące bierzącej sytuacji są mile widziane.
Pozdrawiam autora i czytelników i oby do wiosny… finansowej:)
Dzięki za ciepłe słowa. Będę się starać :).